11 cze 2010

Do Tommy'ego

Drogi Tommy!

Komentarze na moim blogu są niemoderowane. To znaczy, że zaraz po napisaniu komentarza pojawia się on na moim blogu bez mojej akceptacji. W pulpicie nawigacyjnym mam opcję włączenia moderowania komentarzy, ale myślę że tak jest lepiej. Do czego jednak dążę? Otóż o ile jestem na bieżąco z komentarzami które zostały dodane do ostatnich notek, to jeśli komentarz dotyczy starszej notki to może mi czasem umknąć. Dzisiaj przejrzałem wszystkie komentarze i chciałbym Ci odpowiedzieć na kilka pytań.

Zanim to nastąpi to chciałbym podziękować wszystkim ludziom za składane komentarze. W większości są bardzo pozytywne, a czasami nawet pochlebne :) Zdarzył się tylko jeden nie miły komentarz. Nie usunąłem go - kto szuka ten znajdzie :)

No to może zacznijmy od Pana komentarza w poście na temat paradoksu omnipotencji.

Jeśli chcesz udowodnić, że Boga nie ma, nie twórz "ludzkich" paradoksów, a pokonaj go na jego polu. Ateiści często negują [ludzki] zakład Pascala, jako "bezsensowny", a można się kłócić, że dowodzi on w pewnym sensie istnienie Boga.

Inna sprawa, że możemy po ludzku postrzegać Boga jako nieskończoność w sensie matematycznym - w takim wypadku wyjmując jedną z liczb [paradoks kamienia], praktycznie nie naruszasz samego zbioru, bo jest on z założenia nieograniczony.


Po pierwsze to chciałbym Cię okrzyczeć za to, że nie czytasz tego co piszę (nie tylko w kwestii notki o paradoksie omnipotencji, ale w kwestii każdej notki którą skomentowałeś), albo specjalnie przeinaczasz moje argumenty. Przeczytaj notkę jeszcze raz a zauważysz, że wcale nie chcę udowodnić że Boga nie ma! Ba! W całej notce ani razu nie użyłem słowa "Bóg"! To co udowodniłem w tej notce to to, że nie ma istoty wszechmogącej. To znaczy, że niema niczego ani nikogo kto mógłby zrobić wszystko. Albo inaczej - że wszechmoc jest (trudne wyrażenie) wewnętrznie sprzeczna.

Zakład Pascala. Po pierwsze zakład Pascala w żadnym sensie nie dowodzi istnienia Boga. Zakład Pascala mówi jedynie o tym, że niezależnie od tego czy Bóg istnieje czy nie to warto w niego wierzyć. Obiecuję, że przy najbliższej okazji napiszę dlaczego jest on jak to napisałeś "bezsensowny" (ja nie użyłbym tego sformułowania - po prostu Pascal pomylił się w dowodzie).

Co do ostatniego akapitu. Ponoć kiedyś Euler zaatakował ateistę Diderota mówiąc „Monsieur, (a + bn)ln = x, a zatem Bóg istnieje! Słucham!". Tak i Pan w myśl zasady "Quidquid latine dictum sit, altum videtur" próbuje używać skomplikowanych sformułowań naukowych mając nadzieję, że ich nie zrozumiem i przyznam Panu rację. Prawda jest niestety taka, że studiowałem matematykę na Uniwersytecie Warszawskim i widzę dobrze, że to co Pan napisał to tylko mądrze wyglądający stek bzdur.

Przejdźmy do komentarza odnośnie moralności. Fragmenty:

W otatnim akapicie twoje usilne szukanie sprzeczności jest trochę mało szczęśliwe, bo w tych miejscach akurat treść Pisma jest dosyć zwarta. Inną sprawą jest, że umknął Ci mały fakt - przytoczony cytat jest z Księgi Kapłańskiej ze Starego Testamentu, a w "międzyczasie" pojawił się mały *update* do niego, nazwany Nowym Testamentem, w którym wszystkie "krwiożercze" prawa zostały zamienione na miłość i wzajemne poszanowanie. Jest pewien fragment Pisma, który brzmi:

MT 22:34-40 Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę: Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? On mu odpowiedział:
- Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

TO jest właśnie aktualna wykładnia chrześcijaństwa. Te dwa prawa zastępują wszystko, z nich wywodzą się wszystkie inne "przepisy".


Do ostatniego akapitu zaraz wrócimy. Zacznijmy od update. Skoro Bóg jest wszechwiedzący, wszechmocny i nieomylny to dlaczego potrzebny jest update do tego co stworzył? Czy to co stworzył nie było zatem dobre? Było kalekie i należy to poprawić? Skoro Bóg jest wszechwiedzący i wiedział, że będzie potrzebny do Biblii update to czemu od razu nie stworzył Biblii z updatem? Nie trzeba będzie teraz Biblii poprawiać, a i ateista (ja) będzie miał jeden argument mniej!

Po drugie nie masz racji. Jezus nie zrobił updatu Biblii. W innym miejscu czytamy (Mt 5):

17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. 18 Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.


Ani kreska nie zmieniła się w prawie. Zatem prawo: "9 Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie." wciąż się nie zmieniło! Ale z jakiegoś powodu czujemy, że to prawo jakby nie powinno być stosowane... Dlaczego tak czujemy? Teraz widzisz, że mój ostatni akapit był bardzo szczęśliwy! I faktycznie tłumaczy dlaczego pewne prawa ze starego testamentu akceptujemy a inne nie.

A propos... wiesz dlaczego taki argument przechodzi wśród parafian, ale nie przechodzi wśród dobrze wykształconych ateistów? Bo dobrze wykształceni ateiści znają pismo święte. "Properly read, the bible is the most potent force for Atheism ever conceived. - Isaac Asimov"

Mówisz, że z prawa o miłości do bliźniego wywodzą się wszystkie inne prawa. Powiedz mi jak z miłości do bliźniego wywodzi się prawo do śmierci syna, który złorzeczył ojcu.

Na koniec zostawiłem komentarz do notki na temat problemu zła.

Tutaj brakuje Ci wiedzy z zakresu teologii - zło wcale nie istnieje dlatego, że Bóg nie jest w stanie go zlikwidować. Istnieje po to, aby człowiek miał wybór, w jaki sposób chce postępować. Zło służy jako narzędzie do oddzielenia "sprawiedliwych" od "występnych". W Biblii jest napisane, że przy końcu czasów zło zostanie i tak ostatecznie pokonane, tak więc Bóg "daje radę".


Tutaj brakuje Ci umiejętności czytania ze zrozumieniem. W artykule nie mówiłem o złu ludzkim. O tym że siebie zabijamy, o tym że się okradamy, o tym że kłamiemy itp. Mówiłem o złu natury. Mówiłem o huraganach, o raku piersi, o białaczce, o tsunami z 2004 roku (zginęło 80 niewinnych dzieci), o wybuchach wulkanu itp. Czy Bóg mógł stworzyć świat bez tych okropieństw? Mógł! Jest przecież wszechmocny. I teraz Ty mówisz, że wulkany, rak piersi i białaczka istnieją po to aby człowiek miał wybór w jaki sposób postępować!?!?! Przepraszam Cię bardzo, ale śmiać mi się chce! Dla mnie oczywiste jest, że gdyby na świecie nie było tych strasznych rzeczy o których mówiłem to człowiek wciąż mógłby kraść i zabijać albo postępować uczciwie. Więc wciąż miałby wybór!

Zastanawiam się czy faktycznie nie rozumiesz argumentów, które przedstawiam. Bo być może jest tak, że specjalnie je przeinaczasz. Jak argument się przeinaczy to łatwiej go obalić :)

Na koniec pozostaje komentarz Roberta dotyczący notki o masturbacji. Robert przedstawia w notce link do strony w której pewien chłopak opowiada o tym jak przez masturbacje "zrujnował" sobie życie. Moim zdaniem tekst jest trochę przesadzony - ale mniejsza o to - załóżmy że jest prawdziwy. W tym wyznaniu chłopak wyraźnie pisze, że był _uzależniony_ od masturbacji. Drogi Robercie... jak to powiedział mój mądry kolega: "nadużycie czegoś nie jest argumentem przeciwko użyciu". W internecie można śmiało znaleźć pełno historii ludzi, których gry komputerowe zmarnowały życie (tutaj pewien przykład wraz z komentarzami internautów). Czy to oznacza że gry komputerowe są złe? Wyjdź na ulicę i zobacz meneli pod sklepem. Im alkohol zmarnował życie. Czy to oznacza, że nie mogę wypić wina z moją dziewczyną? Uzależnienie jest złe. Co za dużo to niezdrowo. Jeśli chcesz to mów, że wszystko od czego można się uzależnić jest złe... Problem w tym, że od wszystkiego można się uzależnić. Nawet od sprzątania, jedzenia, spacerowania czy... modlenia się.

Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy zostawiają komentarze na mojej stronie. Te miłe i te krytyczne. Te miłe napędzają mnie do pisania dalej, a te krytyczne sprawiają, że mam o czym pisać ;)

Pozdrawiam.

16 komentarzy:

  1. Ponoć kiedyś Euler zaatakował ateistę Diderota

    Nieprawda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, racja :) Wiedziałem o tym jak pisałem ten tekst. To jest tylko anegdotka i przypasowała mi do tekstu. A za linka dziękuję - bardzo ciekawy tekst :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście są i inegdotki (raczej) prawdziwe (patrz np. cykl "Uczeni w anegdocie" fizyka z UW prof. Ankdrzeja K. Wróblewskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleksandra15 lipca, 2010

    Zło natury ? Ateista uduchawiający góry i rzeki ?:))
    No ale jeżeli już musisz , to zważ dobro materii , nie zaistniałbyś bez kwantowych cząstek , prawda ?
    To mają być argumenty ?

    OdpowiedzUsuń
  5. "Mówiłem o złu natury. Mówiłem o huraganach, o raku piersi, o białaczce, o tsunami z 2004 roku (zginęło 80 niewinnych dzieci), o wybuchach wulkanu itp. Czy Bóg mógł stworzyć świat bez tych okropieństw? Mógł! Jest przecież wszechmocny." - wow, bajeczki dla młodzieży zaczynamyxDD
    Odpowiedź jest taka - może i mógł, a może i nie mógł - a może i nie chciał. Przecież nigdy się tego nie dowiemy. Rzecz tylko w tym, że przykładanie do absolutnego i nieskończonego Boga naszych skończonych i ułomnych ludzkich wyobrażeń i życzeń siłą rzeczy prowadzi na manowce. Powtarzam za niejakim, pewnie nieznanym ci, Kantem - Bóg jest absolutnie wobec człowieka transcendentny, a więc niepoznawalny. Poczytaj zresztą trochę literatury filozoficznej i teologicznej, a potem ewentualnie bierz się za "bloga".
    I bez takich tekstów o Bogu - my wierzymy, że cierpienie jest tajemnicą, ale ma sens; ateizm zaś nie wyjaśnia problemu cierpienia i zła natury w ogóle, jak zresztą niczego innego. Więc po co się tak tu ciepać i pleść seryjne koszałki-opałki?
    parapapa

    OdpowiedzUsuń
  6. (...) naszych skończonych i ułomnych ludzkich wyobrażeń i życzeń siłą rzeczy prowadzi na manowce.

    Ciekawe dlaczego zostaliśmy obdarzeni skończoną i ułomną wyobraźnią, czyżby Bogu nie zależało żebyśmy mogli się czegoś o nim dowiedzieć i choć w niewielkim stopniu go zrozumieć? To już lepiej było nie obdarzać ludzi praktycznie żadną wyobraźnią i ciekawością, niż ułomną, której niebezpiecznie jest używać.
    Niestety, wbrew apelom teistów nadal używać naszego kulawego rozumu i przykładać nasze skończone i ułomne wyobrażenia do rzeczywistości, bo nic lepszego nie mamy i nie nasza to wina. I, moim zdaniem, to jest dużo lepsze lepsze od 'skoku w wiarę'.

    my wierzymy, że cierpienie jest tajemnicą
    Czyli teizm też nie wyjaśnia problemu cierpienia i zła natury w ogóle (jak zresztą niczego innego).
    ---

    Niepojęta kręta ścieżka
    Tego, kto wśród ludzi mieszka.
    Więcej wiedzieć niebezpiecznie,
    Jeśli żyć chcesz wiecznie!
    - to dopiero bajeczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, rozmowa z ateistą, pożal się, nomen omen, Boże. Przeczytaj uważnie moje słowa - które niestety muszę powtórzyć. Może Bogu zależy, może nie, tego nigdy się nie dowiemy, o ile sam Bóg nie zechce inaczej. Może by było lepiej, moze nie, tego też nigdy nie sprawdzimy. Ile razy mam powtarzać, by dotarło??? Chodzi tylko o to, że ludzki umysł nie jest w stanie ogarnać i zrozumieć Boga, więc wszelkie "zarzuty" pod jego adresem są absurdalne. Ponjał?
    Rany, jakie apele teistów. Nie chodzi, by nie użwyać rozumu, tylko o pokorę wobec niepoznawalnego. A skok w wiarę pomaga poznaniu rzeczywistości, co więcej i co ważniejsze, pomaga lepszemu jej zrozumieniu.
    Cierpienie jest tajemnicą, której nikt chyba nie może wyjaśnić. I o ile teizm jej nie wyjaśnia, to i tak wyjaśnia więcej niż całkowicie wtórny wobec teizmu ateizm.
    Co do bajeczek - kto ma rację, dowiemy się po śmierci; pisząc koszałki-opałki miałem na myśli katastrofalnie niski poziom merytoryczny twojego tekstu. Ale to już przekracza twoje możliwości rozumienia.
    Ponjał? Liczę że tak, daruj sobie więc już odpowiedź. Pa

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem ateistą, tylko agnostykiem ;)

    Może (...)
    A może nie ma kogoś/czegoś takiego co da się określić słowem Bóg?

    kto ma rację, dowiemy się po śmierci
    Jeśli po śmierci nie ma nic, to się nie dowiemy (niezależnie od tego czy Bóg jest czy nie). Zresztą jeśli po śmierci 'coś' jest to niekoniecznie może to oznaczać że dowiemy się dużo więcej niż teraz, ani nawet że ten stan będzie trwał wiecznie, itd. możliwości jest praktycznie nieskończona liczba.

    pokorę wobec niepoznawalnego
    OK, ale nie wobec teologów, kapłanów, wierzących, ludzkości. Jasne?

    A skok w wiarę pomaga poznaniu rzeczywistości, co więcej i co ważniejsze, pomaga lepszemu jej zrozumieniu.
    I o ile teizm jej nie wyjaśnia, to i tak wyjaśnia więcej niż całkowicie wtórny wobec teizmu ateizm.
    Ech, teiści. Nie pomaga i nie wyjaśnia, niezależnie od tego ile razy to powtórzysz.
    Ateizm jest 'wtórny' właściwie tylko z punktu widzenia historii, następstwa czasowego. Gdyby najpierw nie było zwolenników teizmu, to po prostu wobec metafizyk materialistycznych/naturalistycznych nie używałoby się określenia 'ateistyczne'. Za to ewentualnych późniejszych teistów można by było określić jakimś mianem sugerującym wtórność wobec naturalizmów/materializmów. Ot co.
    Mam nadzieję że to nie przekracza twoich możliwości rozumienia.

    twojego tekstu
    Nie jestem autorem tego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Seria nieporozumień.
    Może Boga nie ma, może jest - właśnie to jest przedmiotem wiary. My wierzymy, że jest. Bóg jest przedmiotem naszej wiary - a nie wiedzy.
    Błąd - jeśli po śmierci niczego nie ma, to przecież właśnie doświadczymy/dowiemy się, że nie ma. I nikt nie wyklucza licznych możliwości - i właśnie dlatego pisałem, że "jak jest", dowiemy się po śmierci.
    ??? - nikt nie mówił o pokorze wobec teologów czy wierzących. Wiara zakłada właśnie przeżycie indywidualne, a więc sama w sobie zawiera ziarenko niepokoru wobec teologicznych "normatywności". Mnie chodziło raczej o to, że właśnie wierzący, do których z reguły zaliczają się np. teolodzy czy kapłani - mają z reguły sporo pokory wobec niepoznawalnego.
    ?? - oj, oj. Ostrożnie. Agnostyk i osoba niewierząca nie mogą wiedzieć, czy i jak wiara pomaga coś zrozumieć. Zeby to zresztą wiedzieć, nie wystarcza być ponadto tylko teistą - trzeba przeżyć głębokie doświadczenie wiary, dojrzeć, przeanalizować, przemyśleć i pewne rzeczy zrozumieć.
    Nie - gdyż teizm jest myślą pierwotną i oryginalną, nigdy zaś nie był reakcją na naturalizmy czy materializmy. Było dokładnie odwrotnie. Ateizm jest i prawdopodobnie zawsze pozostanie zjawiskiem wtórnym, słabszym i nieoryginalnym, na tle teizmu. Co mam nadzieję już teraz do ciebie dotrze.
    A że nie jesteś autorem bloga? Powiem tak: i chwała Bogu!;) Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  10. Błąd - jeśli po śmierci niczego nie ma, to przecież właśnie doświadczymy/dowiemy się, że nie ma.
    Chodziło mi o to że od momentu kiedy świadomość 'się urwie' permanentnie to już niczego nie można poznać/zrozumieć i to jest ten problem: poznanie wymaga nie tylko przedmiotu ale podmiotu, umysłu, obserwatora. Chyba ;)

    Agnostyk i osoba niewierząca nie mogą wiedzieć, czy i jak wiara pomaga coś zrozumieć
    A ci, którzy byli kiedyś wierzący, przecież jest sporo takich?

    Nie - gdyż teizm jest myślą pierwotną
    Właśnie mi o to chodziło, że historycznie jest pierwotny. Tyle że nie ma konieczności aby metafizyki naturalistyczne musiałyby być budowane jako opozycja, ani odnosić się (na starcie) do teizmu/religii. Po prostu wyłania się z nich obraz natury (wszechświata) jako zamkniętego, samowystarczalnego systemu, a ateizm (brak Boga/transcendencji) jest tylko prostą konsekwencją, wnioskiem, niekoniecznie wyrażonym wprost, a nie fundamentem (bo cóż to za fundament będący negacją).

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak - zrozumienie wymaga zdolności poznawczej, i ja to doskonale wiem; jednak dodałem też wyraźnie, że tego możemy z całą pewnością doś-wiad-czyć. Cokolwiek się stanie. Bo nawet "ucięcie" jakichkolwiek doświadczeń też jest przecież doświadczeniem. Wszystko inne będzie nie tylko doświadczeniem, ale i przeżyciem, związanym być może i ze zrozumieniem. Albo nawet oświeceniem. A może nie wygaśnięciem, ale radykalnym spotęgowaniem wrażliwości na wszelkie doświadczenia. Dowiemy się po śmierci...
    Ci którzy kiedyś byli "wierzący" - tak, są i tacy - nie byli wierzącymi naprawdę. Ich wiara była przyszywana, byli w gruncie rzeczy ateistami. Wiara jest pięknym przeżyciem, jednak wymaga rozwoju i pracy, by przynosić owoce - do których zaliczam m.in. zrozumienie rzeczywistości, na ile można ją za pomocą naszego rozumu zrozumieć. I w tym wiara zdecydowanie pomaga; jeśli ktoś uważa, że nie - to sądzę, że nigdy nie dotarł do sedna, nie rozwinął swojej wiary w stopniu dostatecznym. Dlatego drogę wiary uważam nie tylko za bardziej "boską", ale bardziej "ludzką", humanistyczną niż jakąkolwiek inną - nie wykluczając wszak humanistycznych walorów innych dróg.
    Nie zgodziłem się, że teizm miałby być wtórny wobec jakichkolwiek "metafizyk" - bo (i tu pełna zgoda) - nie był on budowany jako ich opozycja, i odwrotnie też nie musiało oczywiscie być.
    Niejasności w naszej minidyskusji uważam już za całkowicie wyjaśnione, pzdr

    OdpowiedzUsuń
  12. ...i od pracy można się uzależnić. Należy stwierdzić więc, że jest zła. ten koncept mi się podoba! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. xD Uzależnienie od modlitwy haha. I to jeszcze mówi ateista. Co do masturbacji - ona uzależnia ZAWSZE :) I niszczy seksualność bo nakierowywuje na egoistyczne zaspokajanie siebie, uczy wykorzystywać człowieka jako przedmiot zaspokojenia swoich potrzeb. No ale jak kto woli.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiem tak. Zakład pascala to bzduza - z takiej wiary o której Pascal mówi - nie ma zbawienia.
    Dowodzi to tylko temu, że Pascal nie kumał bazy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś mi mówi,że prawo jest przede wszystkim w naturze istot, których dotyczą. W ich genach, podświadomości, w każdej komórce...I dobrze byłoby, by nikt, w szczególności religie autorytarne- nie przeszkadzały im działać tam, gdzie one są.No i mogłyby być " wykładane" przez rozum, czyli myśl i słowo.Gratuluję tekstów.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ateizm twierdzi, że Bóg jest niepotrzebny i jest to wielkie nieporozumienie bo On jest bardzo potrzebny do tego by wszystko mogło istnieć. Bóg stanowi najprostsze wytłumaczenie wszystkiego (Brzytwa Ockhama)


    OdpowiedzUsuń