22 lip 2010

Konflikty religijne

Chciałbym tutaj zareklamować ciekawy referat na temat konfliktów religijnych we współczesnym świecie. Referat znajduje się na stronie: http://www.sciaga.pl/tekst/42762-43-wspolczesne_konflikty_religijne_na_swiecie_xx_i_xxi_wiek

Miłej lektury :-)

11 cze 2010

Do Tommy'ego

Drogi Tommy!

Komentarze na moim blogu są niemoderowane. To znaczy, że zaraz po napisaniu komentarza pojawia się on na moim blogu bez mojej akceptacji. W pulpicie nawigacyjnym mam opcję włączenia moderowania komentarzy, ale myślę że tak jest lepiej. Do czego jednak dążę? Otóż o ile jestem na bieżąco z komentarzami które zostały dodane do ostatnich notek, to jeśli komentarz dotyczy starszej notki to może mi czasem umknąć. Dzisiaj przejrzałem wszystkie komentarze i chciałbym Ci odpowiedzieć na kilka pytań.

Zanim to nastąpi to chciałbym podziękować wszystkim ludziom za składane komentarze. W większości są bardzo pozytywne, a czasami nawet pochlebne :) Zdarzył się tylko jeden nie miły komentarz. Nie usunąłem go - kto szuka ten znajdzie :)

No to może zacznijmy od Pana komentarza w poście na temat paradoksu omnipotencji.

Jeśli chcesz udowodnić, że Boga nie ma, nie twórz "ludzkich" paradoksów, a pokonaj go na jego polu. Ateiści często negują [ludzki] zakład Pascala, jako "bezsensowny", a można się kłócić, że dowodzi on w pewnym sensie istnienie Boga.

Inna sprawa, że możemy po ludzku postrzegać Boga jako nieskończoność w sensie matematycznym - w takim wypadku wyjmując jedną z liczb [paradoks kamienia], praktycznie nie naruszasz samego zbioru, bo jest on z założenia nieograniczony.


Po pierwsze to chciałbym Cię okrzyczeć za to, że nie czytasz tego co piszę (nie tylko w kwestii notki o paradoksie omnipotencji, ale w kwestii każdej notki którą skomentowałeś), albo specjalnie przeinaczasz moje argumenty. Przeczytaj notkę jeszcze raz a zauważysz, że wcale nie chcę udowodnić że Boga nie ma! Ba! W całej notce ani razu nie użyłem słowa "Bóg"! To co udowodniłem w tej notce to to, że nie ma istoty wszechmogącej. To znaczy, że niema niczego ani nikogo kto mógłby zrobić wszystko. Albo inaczej - że wszechmoc jest (trudne wyrażenie) wewnętrznie sprzeczna.

Zakład Pascala. Po pierwsze zakład Pascala w żadnym sensie nie dowodzi istnienia Boga. Zakład Pascala mówi jedynie o tym, że niezależnie od tego czy Bóg istnieje czy nie to warto w niego wierzyć. Obiecuję, że przy najbliższej okazji napiszę dlaczego jest on jak to napisałeś "bezsensowny" (ja nie użyłbym tego sformułowania - po prostu Pascal pomylił się w dowodzie).

Co do ostatniego akapitu. Ponoć kiedyś Euler zaatakował ateistę Diderota mówiąc „Monsieur, (a + bn)ln = x, a zatem Bóg istnieje! Słucham!". Tak i Pan w myśl zasady "Quidquid latine dictum sit, altum videtur" próbuje używać skomplikowanych sformułowań naukowych mając nadzieję, że ich nie zrozumiem i przyznam Panu rację. Prawda jest niestety taka, że studiowałem matematykę na Uniwersytecie Warszawskim i widzę dobrze, że to co Pan napisał to tylko mądrze wyglądający stek bzdur.

Przejdźmy do komentarza odnośnie moralności. Fragmenty:

W otatnim akapicie twoje usilne szukanie sprzeczności jest trochę mało szczęśliwe, bo w tych miejscach akurat treść Pisma jest dosyć zwarta. Inną sprawą jest, że umknął Ci mały fakt - przytoczony cytat jest z Księgi Kapłańskiej ze Starego Testamentu, a w "międzyczasie" pojawił się mały *update* do niego, nazwany Nowym Testamentem, w którym wszystkie "krwiożercze" prawa zostały zamienione na miłość i wzajemne poszanowanie. Jest pewien fragment Pisma, który brzmi:

MT 22:34-40 Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę: Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? On mu odpowiedział:
- Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

TO jest właśnie aktualna wykładnia chrześcijaństwa. Te dwa prawa zastępują wszystko, z nich wywodzą się wszystkie inne "przepisy".


Do ostatniego akapitu zaraz wrócimy. Zacznijmy od update. Skoro Bóg jest wszechwiedzący, wszechmocny i nieomylny to dlaczego potrzebny jest update do tego co stworzył? Czy to co stworzył nie było zatem dobre? Było kalekie i należy to poprawić? Skoro Bóg jest wszechwiedzący i wiedział, że będzie potrzebny do Biblii update to czemu od razu nie stworzył Biblii z updatem? Nie trzeba będzie teraz Biblii poprawiać, a i ateista (ja) będzie miał jeden argument mniej!

Po drugie nie masz racji. Jezus nie zrobił updatu Biblii. W innym miejscu czytamy (Mt 5):

17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. 18 Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.


Ani kreska nie zmieniła się w prawie. Zatem prawo: "9 Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie." wciąż się nie zmieniło! Ale z jakiegoś powodu czujemy, że to prawo jakby nie powinno być stosowane... Dlaczego tak czujemy? Teraz widzisz, że mój ostatni akapit był bardzo szczęśliwy! I faktycznie tłumaczy dlaczego pewne prawa ze starego testamentu akceptujemy a inne nie.

A propos... wiesz dlaczego taki argument przechodzi wśród parafian, ale nie przechodzi wśród dobrze wykształconych ateistów? Bo dobrze wykształceni ateiści znają pismo święte. "Properly read, the bible is the most potent force for Atheism ever conceived. - Isaac Asimov"

Mówisz, że z prawa o miłości do bliźniego wywodzą się wszystkie inne prawa. Powiedz mi jak z miłości do bliźniego wywodzi się prawo do śmierci syna, który złorzeczył ojcu.

Na koniec zostawiłem komentarz do notki na temat problemu zła.

Tutaj brakuje Ci wiedzy z zakresu teologii - zło wcale nie istnieje dlatego, że Bóg nie jest w stanie go zlikwidować. Istnieje po to, aby człowiek miał wybór, w jaki sposób chce postępować. Zło służy jako narzędzie do oddzielenia "sprawiedliwych" od "występnych". W Biblii jest napisane, że przy końcu czasów zło zostanie i tak ostatecznie pokonane, tak więc Bóg "daje radę".


Tutaj brakuje Ci umiejętności czytania ze zrozumieniem. W artykule nie mówiłem o złu ludzkim. O tym że siebie zabijamy, o tym że się okradamy, o tym że kłamiemy itp. Mówiłem o złu natury. Mówiłem o huraganach, o raku piersi, o białaczce, o tsunami z 2004 roku (zginęło 80 niewinnych dzieci), o wybuchach wulkanu itp. Czy Bóg mógł stworzyć świat bez tych okropieństw? Mógł! Jest przecież wszechmocny. I teraz Ty mówisz, że wulkany, rak piersi i białaczka istnieją po to aby człowiek miał wybór w jaki sposób postępować!?!?! Przepraszam Cię bardzo, ale śmiać mi się chce! Dla mnie oczywiste jest, że gdyby na świecie nie było tych strasznych rzeczy o których mówiłem to człowiek wciąż mógłby kraść i zabijać albo postępować uczciwie. Więc wciąż miałby wybór!

Zastanawiam się czy faktycznie nie rozumiesz argumentów, które przedstawiam. Bo być może jest tak, że specjalnie je przeinaczasz. Jak argument się przeinaczy to łatwiej go obalić :)

Na koniec pozostaje komentarz Roberta dotyczący notki o masturbacji. Robert przedstawia w notce link do strony w której pewien chłopak opowiada o tym jak przez masturbacje "zrujnował" sobie życie. Moim zdaniem tekst jest trochę przesadzony - ale mniejsza o to - załóżmy że jest prawdziwy. W tym wyznaniu chłopak wyraźnie pisze, że był _uzależniony_ od masturbacji. Drogi Robercie... jak to powiedział mój mądry kolega: "nadużycie czegoś nie jest argumentem przeciwko użyciu". W internecie można śmiało znaleźć pełno historii ludzi, których gry komputerowe zmarnowały życie (tutaj pewien przykład wraz z komentarzami internautów). Czy to oznacza że gry komputerowe są złe? Wyjdź na ulicę i zobacz meneli pod sklepem. Im alkohol zmarnował życie. Czy to oznacza, że nie mogę wypić wina z moją dziewczyną? Uzależnienie jest złe. Co za dużo to niezdrowo. Jeśli chcesz to mów, że wszystko od czego można się uzależnić jest złe... Problem w tym, że od wszystkiego można się uzależnić. Nawet od sprzątania, jedzenia, spacerowania czy... modlenia się.

Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy zostawiają komentarze na mojej stronie. Te miłe i te krytyczne. Te miłe napędzają mnie do pisania dalej, a te krytyczne sprawiają, że mam o czym pisać ;)

Pozdrawiam.

10 cze 2010

List do Janusza Korwin Mikke

Drogi Panie Januszu

Zbliżają się wybory. W związku z tym od wielu osób z mojego otoczenia namawia mnie abym oddał na Pana głos. Nie zrobię jednak tego. W moim odczuciu prezydent to osoba, która (podobnie jak na przykład rzecznik praw obywatelskich) powinien reprezentować każdego Polaka. Pana niechęć do środowisk gejowskich ("Nie będę używał słowa na g bo mi się z gównem kojarzy"), feministek (tytuł szowinisty roku 2007) czy niepełnosprawnych (tutaj) sprawia, że odnoszę wrażenie, że nie reprezentowałby Pan jako prezydent godnie tych ugrupowań.

Całe to zamieszanie przypomniało mi o liście, który zaadresował Pan do ateistów (w tym również do mnie) i na który chciałbym Panu odpowiedzieć.

W pierwszych zdaniach próbuje pan zbić wszystkie argumenty ateistów (takie jak problem zła, paradoks omnipotencji) stwierdzeniem, że Boga nie obowiązuje logika. Jeśli założymy, że Boga nie obowiązuje logika to nie możemy być pewni, że to co napisane jest w Biblii jest prawdziwe. Mało tego - Bóg mógł w niej umieścić prawdziwe kłamstwa albo fałszywe prawdy. Bóg mógł napisać Biblię aby ludzie czynili zło na świecie (co łatwo doświadczyć empirycznie) a pomimo tego zostać idealnym i dobrym ojcem. Bóg może istnieć i mówić prawdę mówiąc "nie istnieję". Nie może Pan wiedzieć czego Bóg chce, bo nie można logicznie wywnioskować, co Bóg chce na podstawie tego co mówi. Każde zdanie zaczynające się od "Bóg chce...", "Bóg żąda..." nie można traktować serio. Nie może pan wywnioskować kto pójdzie do nieba, a kto nie. Może do nieba zostaną wzięci tylko chrześcijanie, może tylko prawosławni, może tylko ateiści, może tylko księża, może tylko kucharki, może tylko śpiewacy operowi, może tylko chomiki, może tylko krzesła, może tylko Janusz Palikot. Nie może Pan też stwierdzić, że Bóg wyśle dobrych ludzi do nieba. Może wyśle ich do piekła. Może wyśle ich do piekła w powiecie sztumskim. Może wyśle ich do roku 1325 przed naszą erą. A może wyśle ich do łóżka. Zakładając, że logika nie stosuje się do Boga nie może Pan wiedzieć jak dostać się do nieba. Ba! Nie może Pan nawet wiedzieć gdzie Pan żyje i gdzie się Pan znajduje. Bóg może się nabijać z Pana tworząc sztuczną iluzję rzeczywistości. Może kasować Panu wszystkie wspomnienia co 10 minut i zastępować je nowymi. Reductio ad absurdum.

Pisze Pan dalej o problemie egzystencjalnych. Mówi pan: "O! My go rozwiązaliśmy, a wy nie!". Jest to w moim odczuciu zdanie fałszywe. Po pierwsze dlaczego Pan uważa, że nie znalazłem sensu życia? Znalazłem go i czuję się z nim dobrze. Po drugie uważam, że Pan panie Januszu go nie znalazł. Stwierdzenie, że "żyję po to aby mieć życie wieczne" jest argumentum ad infinitum i spychaniem odpowiedzi "na później". Bo jaki będzie sens Pana życia Panie Januszu gdy osiągnie Pan życie wieczne? Nie podoba mi się również Pana nacisk "musicie odpowiedzieć na pytanie jakie jest sens życia". Guzik! Wcale nie musimy. Choć ja osobiście znalazłem sens mojego życia to szanuję moich braci ateistów którzy mówią, że być może takiego sensu o jakie Panu chodzi w ogóle nie ma. Trudno mi nie przyznać im po części racji. Tak na prawdę Panie Januszu to nie jest tak, że wy macie odpowiedź na pytanie o sens życia a my nie. Tak na prawdę to jest tak, że ta konkretna odpowiedź na pytanie o sens życia was w zupełności zadowala, a nas nie.

Dalej pisze Pan, że wiara w Boga sprawia wam przyjemność i nawet jeśli Boga nie ma to Wy i tak lubicie się pomodlić, pójść do kościoła, bo to sprawia wam przyjemność. Zastanawia się Pan dlaczego zatem niektórzy ateiści próbują wykrzyczeć, że Boga nie ma. Ujmę to w ten sposób. Niech Pan wyobrazi sobie, że ma Pan przyjaciela Bartka (chciałem na początku wprowadzić przyjaciółkę Agatę, ale znając Pana stosunek do kobiet...). Zna pan również pewnego wróżbitę i wie Pan doskonale, że jest to oszust. Pana przyjaciel Bartek udał się do wróżbity, a ten mu powiedział że wygra on miliard złotych na loterii i będzie bardzo bogaty do końca życia. Nie powiedział mu jednak kiedy. Bartek uwierzył mu w każde słowo i zmieniło to jego dotychczasowe życie o 180 stopni. Bartek jest teraz bardzo szczęśliwy. Rzucił swoją pracę, wziął kredyt (spłaci go kiedy wygra) i żyje szczęśliwie. Pytanie numer jeden: Czy powiedziałby Pan Bartkowi, że ten wróżbita to oszust? Pytanie numer dwa: Czy będąc na miejscu Bartka chciałby Pan aby ktoś Panu powiedział, że nie wygra Pan tego miliarda? Pewnie Pan krzyknie: Hola, hola! Ale ja wiem, że ten wróżbita to oszust, a ty nie wiesz czy Bóg istnieje czy nie. Odpowiadam: ale ja wiem, że Biblia nie jest prawdziwa, a pan nie wie czy Bartek faktycznie nie wygra tego miliarda.

Dalej próbuje mnie Pan przekonać, że katolicy nie zabijają i nie kradną tylko dlatego że boją się gniewu bożego. I że gdyby nie wierzyli, że spotka ich gniew boży to by zabijali i kradli. Tak! Na prawdę pan coś takiego napisał! Nie ma Boga to wszystko wolno! "Powtarzam: z politycznego punktu widzenia jest obojętne, czy Pan Bóg istnieje, czy nie istnieje; ważne: by ludzie wierzyli, że istnieje." "Nawet więc, jeśli w Niego nie wierzycie, to w Waszym interesie jest siedzieć cicho - a nawet przekonywać innych, że On istnieje!" To straszne co Pan wygaduje. Odsyłam pana do wikipedii oraz do mojej wcześniejszej notki o moralności. Ponad połowa Czechów nie wierzy w Boga. Mimo co Pan twierdzi nie boję się wyjść na ulicę Czech w obawie przed zamordowaniem. Ponadto nie wiem dlaczego usprawiedliwia pan kłamstwo w imię interesu społecznego - czy to w ogóle jest moralne?

Co do Pana fałszywej (w moich oczach) opinii, że głoszenie ateizmu jest nieracjonalne nie będę się odnosił, bo przesłanki na których Pan oparł argumentację legły w gruzach w powyższych akapitach.